11.07.2016

25. Cheesiness

Skończyło się na tym, że założyłam maskę. Nie były to wcale przyjemne okoliczności. Uciekałam, on mnie złapał i upadliśmy. Próbowałam znów uciec, ale mi nie pozwolił. Przygnieździł mnie do ziemi i zaczął łaskotać dopóki się nie poddałam płaczliwie błagając o litość. Później musiałam włożyć maskę.
- Tak jak na balu. - Powiedział, kiedy ją założyłam. Nadal siedzieliśmy na ziemi. Ujął moją twarz powoli i delikatnie z subtelnym, ale ciepłym uśmiechem.
Kiedy to powiedział poczułam jak mi serce wywraca fikołka w piersi i pomimo, że byliśmy na powietrzu, siedzieliśmy na ziemi, a nie na kocu, chociaż nie było muzyki, byliśmy sami, a ja miałam na sobie swój strój służbowy, a on zwykły podkoszulek i spodenki, to było tak jak na balu. Jakby znów była ta noc. Sposób w jaki na mnie patrzył i to jak ja się przez to czułam. Ale była różnica tym razem, bo teraz wiedziałam kim on jest i on wiedział kim jestem ja... A ja od niego nie uciekałam.
Pochyliłam się żeby oprzeć swoje czoło o jego.
Ciągle nie mogłam uwierzyć, że on mnie tak oszukiwał przez ten czas, że wiedział od początku. Jakie to było naiwne z mojej strony, prawda? Wierzyłam, że panuję nad wszystkim. Byłam taka pewna, że wygram ten zakład, bo myślałam, że ja wiem o rzeczach, o których nie wiedział on, podczas, gdy on miał mnie w garści przez ten cały czas.
Ale wiecie co? Jest mi lżej. Było mi naprawde lżej i byłam szczęśliwa, że on wie, że nie nic już przed nim nie ukrywam. Byłam szczęśliwa, że nie poszukiwał kogoś innego, że za każdym razem, gdy mówił o Tajemniczej Dziewczynie, mówił o mnie, chciał mnie, widział mnie. Cały ten ból, który wcześniej czułam, cała ta złość zniknęła, tak jakby jej w ogóle nie było.
Nie wiedziałam dokąd to zmierzało, naprawdę i czy w ogóle mamy jakąś przyszłość i nawet nie chciałam o tym jeszcze myśleć. Było na to zbyt wcześnie. Nadal wierzyłam, że ten chłopak nie był moim księciem z bajki, nie przyjechał tutaj na białym koniu żeby uwolnić mnie od tego gówna, w którym utknęłam. On nie przyszedł tutaj żeby mnie uratować, bo radzę sobie z tym sama, już sobie wszystko ułożyłam. Czekam aż będę wolna, tylko muszę być cierpliwa. Ale on jest tutaj... nie ma zbroi, nie siedzi na białym koniu, bo Persefona jest śniada, ale nie o to tu chodzi, chodzi o to, że on jest tutaj ze mną i nie do końca wiem co to znaczy.
Wiem, że moje życie jest do dupy, ale nie jestem aż tak nieszczęśliwa. Mam Liv i Charliego... i Harry'ego, okej, uważam go za przyjaciela. Ale mam też teraz Nialla, ale on nie jest przyjacielem, jest kimś innym. Może pojawił się żeby zbalansować trochę moje życie, żeby dodać kilka dobrych rzeczy na których mogę się skupić. Może on tu jest po to, że gdy poczuję, że już dłużej nie mogę tego robić, gdy będę chciała się poddać i to rzucić powiem: "Nie, posiadam dobre rzeczy dzięki, którym lepiej to wszystko znoszę. Mam Liv, Charliego, mam Harry'ego i mam Nialla. Jestem nimi obdarowana."
Nie wiem, nie jestem pewna, ale to teraz nie miało znaczenia. On tutaj jest i to wszystko co mnie w tym momencie obchodzi.
Przysunęłam się jeszcze bliżej i gdy przymknęłam powieki czekając na ten moment i nie trwało to długo, bo po chwili poczułam jego usta na moich w słodkim i miękkim pocałunku. Dłońmi powędrowałam do jego karku wplatając palce we włosy chłopaka, po czym przechyliłam głowę na prawo, tym samym momencie co on, pogłębiając pocałunek.
Gdy po chwili odsunęłam się żeby wziąć oddech zdjęłam maskę i odłożyłam ją na bok, po czym wzięłam w dłonie jego twarz i pocałowałam go ponownie, tym razem namiętniej. Koniec ukrywania, tego kim jestem, koniec sekretów, tylko nas dwoje.
Przerwałam pocałunek, ale nie odsunęłam się, zamiast tego schowałam twarz w zagięciu jego szyi i przytuliłam go, czym go trochę zaskoczyłam, ale po chwili przytulił mnie także, mocno przyciągając mnie do swojego ciała jednocześnie wciągając mnie na swoje kolana.
Siedzieliśmy w ciszy nic się nie odzywając. Tuliliśmy się do siebie, a czas upływał. Nie wiedziałam o czym w tej chwili myślał, ale wiedziałam co czułam ja: byłam szczęśliwa. Czułam się lekka i na jakiś sposób bezpieczna. Nie to, że potrzebowałam Nialla żeby mnie chronił czy coś, ale miło mi było w jego ramionach, był schronieniem. Dobrze było mieć kogoś na kim można się oprzeć i chociaż raz wziąć sobie przerwę.
- O czym teraz myślisz? - Zapytał, a jego ciepły oddech połaskotał moje ucho.
- Że do dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo chciałam, a raczej jak bardzo potrzebowałam przerwy. Dobrze mi teraz.

- Przerwy są dobre. - Odparł. - Ja czuję jakby moja się dopiero zaczynała.
Nic na to nie odpowiedziałam, tylko się uśmiechnęłam i wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Wiele rzeczy przeszło mi przez myśl w odpowiedzi na to co on właśnie mi powiedział,
bo czułam, że te słowa były wyjątkowe. Ale ja nie byłam błyskotliwa w takich sytuacjach, naprawdę nie byłam dobra w odpowiadaniu na tego rodzaju wyznania.
Kiedy, w końcu się ode mnie odsuwał głaskał moje włosy dopóki nie ujął mojej twarzy swoją lewą dłonią z uśmiechem na ustach.
- Czy przestaniesz ode mnie uciekać? - Zapytał po raz trzeci, a ja się zaśmiałam. On tak szybko mi nie odpuści, prawda?
- Jestem niemal pewna, że jeśli spróbuję, to ty i tak mnie złapiesz. Jesteś dla mnie za szybki, dosłownie. Muszę zacząć ćwiczyć. - Tym razem on się zaśmiał i pokręcił głową.
- Ty naprawdę chcesz ode mnie uciekać?
Uśmiechnęłam się chcąc teraz wyglądać poważnie. On tego nie odpuści, jest bardzo zawzięty. Chyba mamy tak oboje: nie poddajemy się. Nie pozwoli mi zignorować tego pytania, tak jak ja nie dam Rhondzie tej satysfakcji z wygranej, gdybym odeszła.
- Nie, nie będę przed tobą więcej uciekać. Zadowolony? - Wybuchłam wyrzucając ręce w powietrze, na co parsknął śmiechem.
- No i oto chodzi, Ella! - Zażartował, a ja zaczęłam śmiać się razem z nim. Albo raczej śmiałam dopóki mnie znów nie pocałował. Robiliśmy to wiele razy, ale ja nie narzekałam.
Po jakimś czasie moje nogi zaczęły drętwieć, więc musiałam wstać z Niallem, który się ze mnie nabijał. Nie moja wina, że mam słaby układ krążenia i szybko tracę czucie w kończynach.
Niall podniósł maskę i mi ją podał.
- To twoje. - Powiedział do mnie, kiedy ją odbierałam. - To jest dość piękna maska, a ty wyglądasz w niej uroczo. 
- Charlie mi ją dał. To była część mojego prezentu urodzinowego. - Odparłam nie mogąc powstrzymać uśmiechu na ustach.
- No właśnie! To były twoje urodziny, a ja nie wiedziałem. Spóźnione wszystkiego najlepszego, Ella. - Rzekł z wielkim uśmiechem. - Wiszę ci prezent. - Dodał puszczając mi oczko.
- Wariat. - Mruknęłam, a on uniósł brwi. - Nie musisz, już i tak jest po.
- Ale nie możesz mnie już powstrzymać. Kupię ci coś i to będzie coś wyjątkowego i będzie ci się podobać.
- Oh kurczę, trochę szefujemy, co? - Skrzyżowałam ramiona wypinając biodra na jedną stronę. On tylko się zaśmiał, po czym dał mi szybkiego buziaka.
- Ja tylko stwierdzam fakty. - Odparł. - Wróćmy do jedzenia, co? Zaczęłaś uciekać zanim zdążyłem zjeść kanapkę i jestem głodny.
Przytaknęłam chichocząc, a on wziął mnie za rękę i splótł nasze palce razem prowadząc mnie do miejsca, gdzie był kosz i koc na którym wcześniej siedzieliśmy. Zaczęłam się znowu śmiać, bo to było takie typowe, ale to była cześć zakładu, a on go wygrał... niezbyt uczciwie, ale jednak. I w sumie mnie się to wszystko podoba, ale za nic nie powiem o tym Charliemu, bo on nie przestanie się że mnie nabijać.
No tak... A jak on w ogóle na to zareaguje, jak się dowie? A Liv? Harry, to chyba będzie szczęśliwy z tego powodu, że nie będzie musiał skopać dupy swojemu kumplowi z zespołu. Pewnie się przekonam jak im powiem, co stanie się nie tak prędko.
Niall i ja usiedliśmy na kocu i zaczęliśmy jeść prowadząc normalną rozmowę i jak to z Niallem - dużo się śmialiśmy. To takie łatwe drażnić się z nim, ale z każdym żartem poznawaliśmy się lepiej. Teraz, gdy ta cała zagadka tajemniczej dziewczyny i tajemniczego chłopaka została rozwiązana, jest mi łatwiej z nim rozmawiać. Prawie tak łatwo jak na balu, albo nawet łatwiej i to jest cudowne.
Gdy słońce zaczęło zachodzić postanowiliśmy pojeździć konno. Jeśli mam wybrać mój ulubiony czas na konie, to jest właśnie zmierzch. To te kolory i amtosfera. Wszystko wydaje się inne, bardziej wyjątkowe.
Zebraliśmy więc wszystkie rzeczy i podążyliśmy brzegiem potoku, widząc jak się coraz bardziej poszerza, gdy oddalaliśmy się od centrum wypoczynkowego, z dala od rodzinnej posiadłości, aż dotarliśmy do jeziora.
Cóż, to w sumie nie było jezioro-jezioro, tylko raczej wielka kałuża. Przy brzegu stała chatka, nie za mała, nie za duża, ale wyglądała na przytulną. Było tam też molo i dwie łódki po obu jego stronach.
Wiem gdzie dotarliśmy.
- Wow, nie wiedziałem, że ten ośrodek ma jezioro. - Skomentował Niall przyglądając się krajobrazowi. Wyglądał na nieco oniemiałego, ale nie dziwiłam mu się. To piękne miejsce i dlatego nie mogłam się przestać uśmiechać. Staw jest taki śliczny i nie mogłam uwierzyć, że zapomniałam o nim.
- On nie jest częścią naszej posiadłości. - Powiedziałam i poczułam jego wzrok na mnie. - Należy do rodziny Hamiltonów. Mój tato zawsze chciał kupić to miejsce lub dostać zgodę od właściciela, ale oni za każdym razem odmawiali. Tata bardzo chciał żeby to była cześć ośrodka. Wyobrażał sobie jak to miejsce pomaga zrelaksować się gościom. - Opowiadałam. - Tutaj jest tak pięknie jak zapamiętałam. Kiedyś przychodziliśmy tu z tatą, ale odkąd Richard Hamilton odmówił sprzedaży jego posiadłości nie próbowaliśmy ponownie i ja nigdy już nie przyszłam. Zapomniałam o tym miejscu.
- Absolutnie zapiera dech w piersiach. Ta rodzina ma szczęście posiadać taką ziemie. - Powiedział, a ja przytaknęłam.
- Pamiętam, że ma tylko córki. Jedna jest w podobnym wieku, co ja. Wielu rzeczy już nie pamiętam, byłam mała jak to wszystko się stało. Tata dopiero co zaczynał ten biznes.
- Podoba mi się jak zawsze, gdy opowiadasz o swoich rodzicach, to masz w głosie taką dumę i szczęście. - Zauważył Niall i teraz ja spojrzałam na niego. - Znaczy nadal wyglądasz na smutną, ale jednocześnie szczęśliwą.
- Bo pamiętam z nimi tylko te szczęśliwe momenty. Wszystko jest łatwiejsze do zniesienia w taki sposobów.
- To mądry sposób żeby przez to przejść. - Skomplementowała mnie, a ja się uśmiechnęłam.
- Chodźmy z powrotem, to jest teren prywatny. Nie powinniśmy tu być. - Powiedziałam do Nialla, na co on przytaknął i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Byłam naprawdę szczęśliwa, że Richard Hamilton nie sprzedał tacie tej działki, ani nie zgodził się na nic. Jeśli tak by zrobił, to musiałby teraz znosić Rhonde. Wszystko to byłoby pod jej pieczą. Wtedy nas to denerwowało, ale uświadomiłam sobie, że tak jest najlepiej.
Pewne rzeczy nie idą zgodnie z planem, ale czasami jest tak jak widocznie powinno być. Czasem tego nie widzimy, ale to wszystko ciągle się dzieje, bo po prostu tak miało być.
Tak jak z tym jeziorem.
Tak jak z Niallem. Nie powinnam była polubić celebryty, ale oto jestem z jednym z nich, uśmiechając się, jeżdżąc konno, cudownie spędzając czas.
Pewne rzeczy nie są takie jakie planowaliśmy, ale czasami tak jest najlepiej, nawet jeśli ciężko jest dostrzec to w danym momencie, to ostatecznie widzimy. Dzisiaj zobaczyłam to ja. 

__________
Udanych wakacji. Mam nadzieję, że uda mi się to dla was skończyć. <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ocena jest bardzo ważna, daję większą motywacje, a konstruktywna krytyka pozwala na poprawienie błędów. Nie gryzę, śmiało piszcie co chcecie.
@obliniall